TOP

Diamentowe love story: historia Van Cleef & Arpels 

Zazwyczaj kiedy wprowadzamy Cię w świat luksusowej biżuterii i najbardziej znanych marek, opowiadamy Ci o pierwszych krokach w trudnym fachu złotnika i świecie biznesu. Nie tym razem. Historia Van Cleef & Arpels zaczyna się od… ślubu. Sprawdź, co może się stać, gdy uczucie rozkwita w towarzystwie drogocennych kamieni szlachetnych. 

 

On był synem znanego szlifierza diamentów, ona córką handlarza kamieni szlachetnych. Alfred van Cleef od ojca nauczył się trudnej sztuki szlifu, ale o wiele lepiej radził sobie z handlem kamieniami niż ich obróbką. Estelle z kolei pochodziła z rodziny doskonałych gemmologów, gdzie sprzedaż diamentów wysysało się z mlekiem matki. Nic dziwnego, że gdy tych dwoje się spotkało się u schyłku XIX wieku, serca zabiły im mocniej – można powiedzieć, że połączyła ich miłość do diamentów. Nie zwlekali długo ze ślubem i w 1985 roku, niedługo po pierwszym spotkaniu, powiedzieli sobie sakramentalne tak. Jednak nie od razu połączyli uczucia z biznesem. Na to trzeba było poczekać 11 lat.

 

Rodzinny biznes

 

W 1906 roku zamiłowanie do diamentów i przekonanie, że rodzina jest najważniejsza, zaowocowała rodzinną firmą. Alfred wraz z bratem Estelle, Charlesem, otworzyli Van Cleef & Arpels, wspólny dom jubilerski mieszczący się na słynnym paryskim Placu Vendome. Nie upłynęło wiele, a do biznesu dołączyli pozostali dwaj bracia Arpel: Louis i Julien. W ten sposób rodziny połączył nie tylko węzeł małżeński, ale i wspólny biznes, który stał się początkiem luksusowej marki słynnej rzecz jasna z diamentów, ale i bardziej nietypowych materiałów oraz biżuterii ukrytej w codziennych przedmiotach. Sukces w Paryżu pozwolił im otwierać kolejne miejsca sygnowane Van Cleef & Arpels, m.in. w Nicei, Monte Carlo, Japonii czy Nowym Yorku.

 

 

 

Innowatorzy

 

Pewnie zastanawiasz się co właściwie wyróżniało markę? Na pewno nietypowa zabawa geometrią, która wyprzedziła modę na styl art deco, a także bardzo plastyczne kolekcje takie jak Alhambra czy Butterflies. Co charakterystyczne, Van Cleef & Arpels nie ograniczało się jedynie do naszyjników czy kolczyków, bo w ich pracowni powstały także ozdobne puderniczki, papierośnice, grzebienie, a nawet zapalniczki. Klienci pokochali drogocenne bibeloty, a Alfred i bracia Arpel wymyślali kolejne zaskakujące propozycje, takie jak minaudière, czyli złote lub srebrne pudełka na drobiazgi. Van Cleef & Arpels to także pionierzy jeśli idzie o biżuterię modułową, którą można było transformować i dobierać wedle uznania. Nic dziwnego, że po wyroby marki sięgały takie sławy jak Grace Kelly czy Elizabeth Taylor.

 

Odrobina tajemnicy

 

Markę powinnaś też kojarzyć z patentu na osadzanie kamieni, tzw. „Serti Mysterieux”. Polega ono na takim ułożeniu kamieni, by ukryć łączenia i by pozornie nic nie utrzymywało klejnotów razem. Technika powstała w 1933 roku i choć inne marki próbowały zaanektować ją w swoich produktach, to jedynie mistrzowie złotnictwa Van Cleef & Arpels uzyskiwali idealny efekt. „Serti Mysterieux” wymaga ogromnej precyzji, a także odpowiedniego doboru i oszlifowania klejnotów, które układane są na specjalnej siateczce o grubości 0,2 mm! Technika ta jest tak pracochłonna, że rocznie powstaje zaledwie kilka sztuk biżuterii z tej serii. Mimo to trud się opłaca, bo biżuteria „Serti Mysterieux” wciąż zaskakuje lekkością i delikatnością i jest właściwie nie do podrobienia. Precyzyjna robota i zachwycające rezultaty to zresztą nadal znak rozpoznawczy Van Cleef & Arpels. Ich sklepy znajdziecie na całym świecie, a miłośnicy francuskich jubilerów potrafią zapłacić niemałe kwoty za projekty z początków działalności marki. Całkowicie to rozumiemy – to projekty, którym łatwo dać się zauroczyć!

zdjęcia: www.vancleefarpels.com