TOP

Okiem rzeczoznawcy: błędy, które popełniamy mówiąc o perłach.

Wybaczcie drogie Sroki, ale nie podporządkuję się wszystkim tutejszym zwyczajom. Kazano mi pisać do czytelnika per Ty, ale to gwałt na naturze sprzedawcy ze starej szkoły, w której Klientka nie Sroką jest, a Królową. Zatem Szanowne Panie Sroki, pozwólcie że zamieszam Wam w głowach obalając przekonania, które przez lata wpajali nam dziennikarze, nie mający o perłach zielonego pojęcia.

Mam nadzieję, że nie będzie to przyczyną kłótni z przyjaciółkami, które owe przekonania mają równie mocno zakorzenione. Bo jak tu uwierzyć komuś, kto twierdzi, że w sklepach jubilerskich nie ma pereł naturalnych? Albo że ani sztuczne ani hodowlane perły nie istnieją? Że nie produkuje się pereł na Majorce i że wewnątrz żadnej perły na świecie nie ma ziarenka piasku? Przecież w sklepach jubilerskich słyszymy coś zupełnie odwrotnego…

 

„Ma Pani piękne imitacje”

Kilka lat temu zgłosiła się do mnie zaniepokojona Klientka z prośbą o ekspertyzę naszyjnika, który otrzymała od męża z okazji rocznicy ślubu. Przez osiem lat nosiła go z dumą, dopóki od znajomego jubilera nie usłyszała zaskakującego komplementu: „Ma Pani piękne imitacje”. Naszyjnik, kupiony w jednej ze znanych polskich sieci jubilerskich, zaopatrzony był w certyfikat (wystawiony w języku obcym), tyle że dokument ów… nie zaświadczał ani jednym słowem, iż są to perły. Znana i uważana za luksusową sieć sklepów sprzedawała go jednak jako „Perły Majorka”. Gdybyśmy założyli, że Klient wie, iż Majorka słynie z produkcji perłowych imitacji, to sprzedawca dostarczył Kupującemu informację typu „Van Gogh od fałszerza”. Ale przeciętny Klient tego nie wie. I ma prawo oczekiwać czegoś zupełnie innego.

Sklep ów nie ma czystego sumienia, gdyż słowo „perła” określa kamień szlachetny i zgodnie z terminologią jubilerską nie może być używane z jakimkolwiek przymiotnikiem na określanie czegokolwiek, co perłą nie jest. Sztuczna perła? Nie istnieje nic takiego – perły w sztuczny sposób nie udało się nigdy wytworzyć. Są na rynku natomiast liczne imitacje pereł.

 

 

Poganiając perły na wypas 😉

 

Wielu Kupujących doznaje szoku pytając mnie czy perły, które oferujemy w naszym sklepie są naturalne. Oczywiście, że NIE SĄ – odpowiadam – takich pereł nie ma już w powszechnym obrocie handlowym. Pozyskiwania pereł naturalnych (powstałych samoistnie, bez ingerencji człowieka) zaprzestano w latach trzydziestych ubiegłego wieku, do dziś jednak większość Klientów nie uświadamia sobie, że w handlu ma do czynienia z perłami hodowanymi. Uwaga: hodowanymi właśnie, a nie hodowLanymi.

HodowLane są konie, krowy, kury, a na przykład kryształy lub perły ni jak udomowić się nie dają i odmawiają życia w niewoli, co gorsza – odmawiają życia w ogóle. Zostały natomiast przez człowieka wyhodowane. W języku angielskim funkcjonują tu dwa zupełnie różne słowa: „farming” i „cultured”, których tłumaczenia na naszą mowę ojczystą różnią się tą właśnie jedną literą. Jeśli mamy problem z użyciem właściwego słowa proponuję wyobrazić sobie pastuszka poganiającego perły na wypas. Pomaga 🙂

I tutaj mała podpowiedź: ta drobna językowa łamigłówka to znakomity sposób na wstępną ocenę fachowości sklepu – zwróćmy uwagę na użycie powyżej przytoczonych słów w sklepach internetowych lub przez sprzedawców w sklepach jubilerskich. Na co dzień nie dostrzegamy tych subtelności. Od dziś mogą nam pomóc w biżuteryjnych zakupach 🙂

 

Bajka o ziarenku piasku…

Na koniec rozprawmy się raz na zawsze z tym nieszczęsnym ziarnkiem piasku. Szanowne Panie Sroki – jeśli chcą Panie wierzyć w romantyczne legendy, to o ileż piękniejsza była opowieść o kropli deszczu, które w ciele małża zamienia się w perłę. Prawda jest taka, że powtarzana przez dziennikarzy legenda ma z rzeczywistością tyleż wspólnego, co starożytna bajka o kropli deszczu.

Ziarnko piasku – jako twór nieożywiony, nie mający dzioba, zębów, pazurów czy szczypiec, ani też własnego napędu – nie jest w stanie samodzielnie „przegryźć się” do jedynego miejsca w ciele małża (między muszlą a nabłonkiem płaszcza), w którym mogłaby się narodzić naturalna perła. To atak pasożyta  inicjuje najczęściej wzrost tego pięknego klejnotu w naturze. W procesie hodowli rolę inicjatora przejmuje zaś człowiek, który dokonuje interwencji chirurgicznej nie używając przy tym zabiegu ani grama piasku.

 

 

Historia o ziarnku piasku to epidemia o zasięgu globalnym, z którą eksperci pereł toczą walkę godną Don Kichota. Niedowiarków nie przekonuje fakt, że pomimo prześwietlania pereł naturalnych promieniami Roentgena nigdy nie znaleziono w żadnej perle ani jednego ziarnka. Sfrustrowani rzeczoznawcy posuwają się więc do spektakularnych pokazów – te najbardziej widowiskowe polegały na upychaniu do małży dużych ilości piasku (ubitego tak, iż biedne perłopławy nie były w stanie zamknąć muszli), z którego wydalaniem organizmy te radziły sobie doskonale poprzez zwiększone wydzielanie śluzu. I nie zrodziły ani jednej perły.

 

Śmiać się, czy płakać?

Kreatywność niektórych sprzedawców na Polskim rynku potrafi sprawić, iż rzeczoznawcy tematu ręce opadają poniżej poziomu morza. Bo gdy się spotyka coś takiego (zdjęcie poniżej) w sklepie jubilerskim jednej z warszawskich galerii handlowych, to nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, czy może ukręcić sobie z piasku pętlę na szyję…

 

 

Trzeba więc nie lada samozaparcia, aby w tym zalewie infantylnych bajek wyłowić prawdę na temat pereł. Na podstawie mojego wieloletniego doświadczenia szacuję, że 99,9% Klientów nie zna poprawnej terminologii ani też nie wie w jaki sposób powstaje perła. Większość z nich nie potrafi też kupować pereł. Ale o tym następnym razem.

 

zdjęcia wyróżniające: mikimoto.com