Biżuteria filmowych nastolatków
Witaj, listopadowa Sroko 🙂 Kolory wokół zmieniają jak w kalejdoskopie, liście spadają apatycznie pod ciężarem deszczu, a każdy skrawek tramwaju zajmuje teraz plecak jakiegoś zaspanego nastolatka. Jeszcze wczoraj to ja robiłam zadanie w „czwórce”, dzisiaj zaś… opowiem o biżuterii filmowych młodzieniaszków – oni denerwują mnie jakoś mniej, niż ci spotkani siódma rano 🙂
Głównym motywem łączącym obrazy, które dla Ciebie wybrałam jest szeroko pojmowana zmiana. Biżuteria, która towarzyszy filmowym bohaterom jest niejako świadkiem lub katalizatorem ich życiowych przemian. Aby uatrakcyjnić Twoją lekturę oraz pokazać wielorakość biżuteryjnych trendów wybrałam produkcje, które powstały w różnych okresach, od 1975 roku, po rok 2012. Zegarek, kolczyki, wisiorek, pierścionek, medalion, brosza – czego tu nie będzie! Przymruż więc proszę swe srocze oko i daj się ponieść audiowizualnej fali młodzieńczych wspomnień 🙂
Zegarowe mechanizmy w „Pikniku pod Wiszącą Skałą” (1975)
Jedną z głównych bohaterek filmu Petera Weira jest Miranda – uczennica australijskiej pensji dla dobrze urodzonych panien, zarządzanej przez owdowiałą panią Appleyard. To właśnie między innymi ona znika bez śladu pod Wiszącą Skałą, podczas szkolnej wyprawy w Dniu świętego Walentego… Z uwagi na nietuzinkową urodę nazywana jest „aniołem Botticellego”. W poranek wypełniony zbiorowymi marzeniami o Erosie Miranda stwierdza enigmatycznie – jakby przewidując swoje odejście – że „wszystko zaczyna się i kończy w odpowiednim czasie i miejscu”. To właśnie czas, w przypadku filmu Weira jest słowem kluczem, takim wytrychem do zrozumienia złożonych tajemnic dojrzewania. Gdy woźnica i nadzorująca wyprawę nauczycielka stwierdzają, że ich zegarki stanęły punkt dwunasta, to właśnie Miranda zostaje zapytana o swój maleńki diamentowy zegarek na łańcuszku. Dziewczyna oznajmia, że już go nie nosi, ponieważ nie może znieść dźwięku tykania przy sercu. Jej koleżanka (stuprocentowa Sroka!) śmieje się, że ona nie rozstałaby się z nim nawet w kąpieli 😉
Zwróć uwagę, że akcja „Pikniku…” rozgrywa się w 1900 roku. Już za chwilę Australia wywalczy dla siebie autonomię i wyswobodzi z ucisku brytyjskiej Korony. Anachroniczny styl widoczny chociażby w architekturze ustąpi miejsca temu, co organiczne i bliższe natury. Na razie jednak pensja, którą widać w filmowej ekspozycji, to wciąż tylko „dziwoląg w australijskim buszu”. To, co w nim spontaniczne i witalne tonowane jest przez surowy regulamin. Zniknięcie dziewcząt, a wcześniej porzucenie przez nie wiktoriańskich gorsetów (w przypadku Mirandy także zegarka) będzie symbolicznym przejściem w kierunku emancypacji i wolności, jaką daje tylko doświadczenie. Wisząca Skała okaże się dla dziewcząt synonimem alternatywnego lądu – nieznanego i właśnie dlatego tak fascynującego.
Według mitologii australijskich Aborygenów tak zwani wieczni ludzie lub bohaterowie czasu mitycznego, wraz z końcem życia przeobrażali się w inny obiekt natury, odradzając się tym samym w nowych ciałach. Czy to właśnie spotkało dziewczęta na Wiszącej Skale? Sposób pojmowania czasu jest w filmie Weira szczególnie istotny. Sędziwa właścicielka pensji wydaje się być jego strażniczką. „Czas odmierzany przez zegary – pisze Anne Crittenden w analizie „Pikniku…” – szczególnie tykanie w miarę upływu sekund, powinny być traktowane jako symbol destrukcyjnego, nienaturalnego ładu, ponieważ prawdziwym czasem jest czas naturalny: zmiany dnia i nocy, pór roku, cykl życia człowieka od narodzin do dorosłości, a potem od śmierci do nowych narodzin”. Miranda zatem, jako całkowite przeciwieństwo przełożonej pensji, nie uznaje mierzenia czasu i nawet diamentowy zegarek nie jest w stanie jej do tego przekonać. Upływ czasu odczuwa w sposób bardziej instynktowny, ewidentnie przeczuwa nadchodzące zmiany – nie tyle poza murami pensji, co w samej sobie. Patrząc w niebo zdaje się na zew natury i jej cykle. Zegarowe mechanizmy nie będą sprawdzać się również w sąsiedztwie Wiszącej Skały. Zatrzymają się na godzinie dwunastej, w chwili największej mocy słońca. Pradawna skała, pod dotykiem dziewczęcej ręki, obudzi się ze snu by przyjąć złożoną dobrowolnie „ofiarę”…
Kolczykowa metamorfoza w „Grease” (1978)
Pozwól Sroko, że opuścimy na moment rejony pogłębionej symboliki i zmienimy klimat na nieco lżejszy. Lata siedemdziesiąte, to przecież nie tylko zegarowy „Piknik…”, ale i przepełniony młodzieńczą witalnością musical „Grease”, w reżyserii Randala Kleisera. Jego bohaterką jest Sandy Olsson – typowa „grzeczna dziewczynka”, dla której lato 1958 roku to sielankowy okres pierwszego zauroczenia. Plażowy romans z Dannym Zuko nie trwa jednak długo, Sandy zobligowana jest bowiem wrócić do rodzinnej Australii. Na pożegnanie chłopak zapewnia wybrankę, że ich przelotna znajomość, to tak naprawdę dopiero początek… 😉 Sentyment ten okaże się proroczy: rodzina Sandy podejmuje decyzję o przeprowadzce do Ameryki. Sama zaś dziewczyna dołącza do ostatniego rocznika liceum Rydell – szkoły, do której (a jakżeby inaczej) uczęszcza też Danny…
W zestawieniu z głośnym gangiem koleżanek w różowych kurtkach „nowa” prezentuje się bardzo niewinnie. Ani jeden kosmyk włosów, zwłaszcza tych nad czołem, nie może wymknąć się spod kontroli, a pastelowa, konserwatywna garderoba nijak się ma do buntowniczych zapędów otoczenia. Gdy Sandy mówi o miłości staje się oczywiste, że bohaterka jest zupełnie inna od swoich rówieśnic i to nie tylko z wyglądu. Ślepo wszystkim ufa, jest naiwna i tym samym łatwo daje się zranić. Wszelkie próby zahartowania jej podczas koleżeńskiego piżama-party – papierosem, winem czy chociażby przekuciem uszu – kończą się fiaskiem i „reakcją zwrotną” w toalecie. Pod koniec roku szkolnego Sandy dochodzi do wniosku, że jej grzeczne obycie średnio przyjmuje się na amerykańskiej ziemi. Nadal kocha Danny’ego, ale czuje potrzebę gruntownej metamorfozy – w końcu znowu zbliża się lato… 😉
Podobno gdy Olivia Newton-John pojawiła się na planie w swojej mrocznej stylizacji, nikt z ekipy jej nie rozpoznał, ku uciesze projektanta kostiumów do „Grease”, Alberta Wolsky’ego. W filmie odmieniony image Sandy wywołuje zdecydowaną reakcję otoczenia: męska część liceum Rydell wydaje pełne podziwu okrzyki, a my, Sroki, od razu wyławiamy dla siebie coś ekstra – parę okrągłych kolczyków, błyszczących zawadiacko w burzy szalonych loków. Czyli jednak „krwawe” przekłuwanie uszu podczas koleżeńskiego wieczorku znalazło praktyczne zastosowanie 😉 Zwróć uwagę, że we wczesnych latach 60. punkty do profesjonalnego piercingu właściwie nie istniały. Wszelkie operacje tego typu odbywały się w warunkach domowych, niekoniecznie sterylnych. Wczytując się w antropologiczne dzieje kolczyka, historycy lubią powoływać się właśnie na film „Grease”, jako ten obrazujący kolczykowe „domówki”. Od premiery filmu kultowego musicalu minęło już trochę czasu, ale być może znajdziesz w nim dla siebie trochę jesiennych inspiracji – w końcu duże koła zwisające z uszu mają być bardzo w modzie w nadchodzącym sezonie 🙂
Zawieszka próżności we „Wrednych dziewczynach” (2004)
Lata siedemdziesiąte miały swoje Pink Ladies… Szał na róż powrócił niczym bumerang na początku nowego milenium wraz z licealną komedią „Wredne dziewczyny”, w reżyserii Marka Watersa. Wracam do niego również i ja, no bo czy można w ogóle poruszyć temat filmowych nastolatków bez wspomnienia legendarnej Reginy George? Ach, Regina George… Popkulturowy fenomen i niewyczerpane źródło cytatów! Najpopularniejsza postać w szkole i liderka paczki uprzywilejowanych dziewczyn, nazywanych umownie „Plastikami”, przygarnia pod swe skrzydła nową licealistkę, Cady Heron. Kłopoty zaczynają się, gdy rudowłosa dziewczyna zakochuje się w byłym chłopaku Reginy – wewnętrzny regulamin „Plastików” nie uznaje bowiem takich zachowań…
Żeby nie było wątpliwości – imię bohaterki pochodzi od łacińskiego słowa regina, oznaczającego królową. Tym, co pomaga jej utrzymać pozycję na szkolnej drabinie społecznej jest seksapil oraz… kompleksy rówieśników. W fascynujący sposób doprowadza do sytuacji, w której niemal każda dziewczyna czuje się przy niej gorsza, lecz aby coś znaczyć, lgnie do niej i pragnie toksycznego towarzystwa. Regina George emanuje pewnością siebie, co widać również w jej biżuteryjnych wyborach: królową „Plastików” najczęściej można zobaczyć z dużym srebrnym wisiorem zwisającym z szyi, będącym inicjałem imienia. Literka 'R’ w sprytny sposób nawiązuje do słynnego, spersonalizowanego naszyjnika Anny Boleyn.
W Stanach Zjednoczonych postać zagrana przez Rachel McAdams wciąż inspiruje, chociażby przy okazji wyboru halloweenowego kostiumu. Regina George to wszak istny diabeł w przebraniu 😉 Oprócz pastelowych różów obowiązkowym elementem stroju jest właśnie zawieszka „próżności”. W kwietniu 2014 roku film „Wredne dziewczyny” obchodził swoje dziesięciolecie. Z tej okazji jubilerska marka Stella and Bow z siedzibą w Los Angeles wypuściła limitowaną Burn Book Collection, zainspirowaną bohaterkami kultowej komedii. Dzisiaj, zawieszki-inicjały mają swoją stałą szufladkę właściwie u każdego znaczącego producenta biżuterii. Ale to już temat na osobny artykuł…. 😉
Pierścionek zaręczynowy w Sadze „Zmierzch”: Zaćmienie (2010)
Czy pamiętasz, Sroko, szaleństwo wokół książkowej i filmowej sagi „Zmierzch”? Z dzisiejszej perspektywy wampiromania z tamtego okresu budzi niemałą wesołość, ale trzeba przyznać, że była ona fenomenem globalnym. Każdy nastolatek zaczytywał się w kolejnych częściach opowieści Stephenie Meyer, a szum wokół filmowych adaptacji tylko nakręcał zbiorową obsesję. Emocje sięgnęły zenitu, gdy do kin wejść miała trzecia odsłona sagi, zatytułowana „Zaćmienie”, w reżyserii Davida Slade’a. Była to bowiem część, w której przystojny wampir Edward Cullen oświadcza się Belli Swan, śmiertelniczce o nieśmiertelnych ambicjach i… w końcu zostaje przyjęty. Dlaczego „w końcu”? Bohaterka nie garnęła się za bardzo do małżeństwa – nie zdążyła jeszcze oficjalnie ukończyć liceum, a w małej mieścinie, jaką niewątpliwie było Forks, małżeństwo w tak młodym wieku kojarzyło się tylko i wyłącznie z „wpadką” 😉 Fanki „Zmierzchu” nie widziały jednak w tym problemu, większość z nich ślepo oddałaby się w ręce Edwarda 😉
Każdy – kto wie, może nawet Ty, droga Sroko – chciał zobaczyć pierścionek zaręczynowy, który w książce opisany został następująco: „Jego złotą obrączkę, cienką i delikatną, zdobiło nie pojedyncze oczko, ale wydłużony owal pokryty biegnącymi skosem rządkami roziskrzonych diamencików, wokół których złoto tworzyło kruchą siateczkę”. Oto, co zobaczyliśmy na ekranie:
Fani sagi zgodnie stwierdzili, że pierścionek bardziej przypominał głowicę od prysznica, niż antyczną rodzinną pamiątkę, którą książkowy Edward otrzymał po matce, zmarłej na grypę hiszpankę w 1918 roku… Za produkcję ozdoby na potrzeby filmu odpowiadała firma jubilerska Artisan Designs z siedzibą w Portland. Jej właściciel, Rick Thurber, został zatrudniony przez Summit Entertainment do zaprojektowania biżuterii do wszystkich „zmierzchowych” produkcji. Co ciekawe, pod koniec listopada 2016 roku odbyła się ogromna aukcja w Hollywood Chinese Theater, podczas której można było kupić ponad 900 przedmiotów związanych z wampirzą sagą, w tym oczywiście zaręczynowy pierścionek Belli. Pomimo prysznicowych skojarzeń, drobiazg został wylicytowany przez superfana, który zapłacił blisko 17 tysięcy dolarów…
Złowrogi medalion w „Harrym Potterze i Insygniach Śmierci: Część I i II” (2010, 2011)
Jeśli czytałaś mój artykuł o złotej obrączce z „Władcy Pierścieni”, to pewnie zauważyłaś, że fascynują mnie mroczne fasady biżuterii 😉 Podobne klimaty znajdują się w książkowej i filmowej serii o Harrym Potterze. Dzisiaj skupię się na ostatniej części siedmiotomowej sagi Joanne Rowling, zatytułowanej „Harry Potter i Insygnia Śmierci”, a zaadaptowanej na potrzeby dwóch filmów, które wyreżyserował David Yates. W obfitującej w przygody historii, Harry i jego przyjaciele usiłują znaleźć i zniszczyć horkruksy – obiekty, w których znajdują się fragmenty duszy czarodzieja (konkretnie Lorda Voldemorta). Są one szczególnie złowrogie, aby bowiem stworzyć horkruks i uzależnić życie duszy od życia ciała, trzeba posunąć się do zbrodni. Voldemort zabezpieczył się w ten sposób siedmiokrotnie…
Jednym z przedmiotów, który Voldemort zaadoptował na swój horkruks był medalion, który należał niegdyś do Salazara Slytherina, legendarnego współzałożyciela szkoły w Hogwarcie. W książce Rowling był on złoty, miał wielkość kurzego jajka, a zdobna litera 'S’ ułożona była z małych zielonych kamyków. W filmach jest to nieco mniejszy, srebrny oktagon z fasetowym złotym frontem. Osoba nosząca medalion była narażona na jego negatywny wpływ. Cała trójka bohaterów, która na zmianę pilnowała ten naszpikowany złem przedmiot, doświadczyła uczucia irytacji, podejrzliwości, niemożności przywołania wystarczająco szczęśliwych wspomnień by wyczarować Patronusa… Sam medalion został uzbrojony w pancerz ochronny, przez który niełatwo było się przebić – gdy Harry zanurzył się z nim w wodzie, by wyciągnąć miecz, mający zdolność zniszczenia horkruksa, ten pragnął go utopić. Z kolei gdy Ron chwycił za rękojeść i chciał zakończyć medalionową „aferę”, ten pokazał mu jego najgłębsze lęki i kompleksy:
Z biżuteryjnego punktu widzenia, wewnętrzne „życie” medalionu jest bardzo ciekawe. Sekretnik został wymyślony przecież w ten sposób, aby osoba go nosząca mogła w nim coś ukryć i nosić blisko siebie – najczęściej fotografię drogiej osoby. Jego przeznaczenie opierało się zatem na uczuciu miłości i tęsknoty. Tym, co Voldemort uważał za najcenniejsze i tym samym godne ukrycia, był fragment jego własnej duszy… Próba „wyjęcia” jej z medalionu groziła odsłonięciem cudzych, wstydliwych sekretów. Fragment filmu, który to ilustrował zapadł widzom głęboko w pamięć. Nie jednak dlatego, że naszej trójce w końcu udało się coś zniszczyć. Medalion usiłował powstrzymać Rona przed nieodwracalnym czynem, pokazując mu wizję nagich przyjaciół złączonych pocałunkiem i – co tu dużo mówić – mających go w głębokim poważaniu 😛 Dobrze, że był przy tym „prawdziwy” Harry, który przypilnował, żeby hormonalno-seksualne omamy Rona nie zagroziły ich wspólnej misji 😉
Brosza nadziei w „Igrzyskach śmierci” (2012)
Ostatnim już przykładem biżuterii nastolatków, o którym chciałabym Ci opowiedzieć jest broszka Katniss Everdeen. Mała obręcz z kosem pośrodku została stałym elementem identyfikacji wizualnej „Igrzysk Śmierci” – trylogii napisanej przez Suzanne Collins, której pierwszy tom zekranizował Gary Ross w 2012 roku. I tutaj, podobnie jak w „Harrym Potterze”, biżuteryjne okoliczności nie są sprzyjające. Główna bohaterka opowieści na ochotnika zastępuje swoją młodszą siostrę Prim w Igrzyskach Śmierci – zawodach emitowanych w telewizji, podczas których reprezentanci dwunastu dystryktów walczą o życie. Broszka pojawia się już na samym początku filmu, kiedy to widz dowiaduje się, że codziennością nastoletniej Katniss jest zapewnienie bytu ubogiej rodzinie – owdowiałej matce oraz młodszej siostrze. Handlując nielegalnie upolowaną zwierzyną na czarnym rynku, bohaterka znajduje drobiazg dla Prim. Broszka wygląda tak, jakby ktoś wyrzeźbił małego kosa i zespolił go z obręczą. Tym, co łączy ptaka z pierścieniem są końcówki jego skrzydeł oraz strzała, którą trzyma w dziobie. W filmie Prim oddaje siostrze broszkę przed rozłąką, jako amulet na drogę.
Kosowe logo na potrzeby wydawnictwa Scholastic, odpowiedzialnego za publikację „Igrzysk…” zaprojektował Tim O’Brien. „To nie tylko obrazek ptaka” – stwierdził grafik. „Jest w nim coś delikatnego, pełnego wrażliwości. To niejako odzwierciedlenie Katniss, która jest zarazem silna i piękna”. Na przestrzeni trylogii wizerunek kosa „zaklętego” w broszy ugruntował pozycję nastoletniej bohaterki jako symbolu rebelii – buntu przeciw okrutnemu systemowi. Ozdoba, podobnie jak ptak, a później również sama Katniss, wyraża nadzieję oraz niezależność ducha, którego despotyczny Kapitol nie jest w stanie stłamsić.
Broszkę dla kinowej adaptacji powieści stworzyła Dana Schneider, która na co dzień sprzedaje swoje wyroby na popularnym portalu Etsy oraz… realizuje zlecenia dla hollywoodzkich superprodukcji, takich jak „Dziewczyna z tatuażem”, „Tron: Dziedzictwo” czy „Matrix”. Artystka wyznała, że przy pierwszych szkicach inspirowała się broszą, którą Katniss ma na jednej z książkowych okładek oraz brała pod uwagę sugestie fanów z całego świata. Schneider stworzyła trzy przypinki, które przekazała twórcom filmu – czwartą zaś zostawiła dla siebie na pamiątkę. Główny kostium Katniss, który w „Igrzyskach…” nosiła Jennifer Lawrence uszyty był z płótna. Trzeba było zatem stworzyć coś, co wygląda delikatnie, ale jest w stanie przebić się przez warstwy materiału i do tego nie zrobi krzywdy dublerce… Oddanie pracy godne uznania!
Mam nadzieję, droga Sroko, że pomogłam Ci na chwilę „odlecieć” do czasów młodości i przypomnieć sobie kilka błyskotek z różnych filmowych światów. Powrót do szkoły, nawet, jeśli nie jest Ci bliski na obecnym etapie życia, rozgrywa się niejako na Twoich oczach: w tramwaju, na bulwarze wiślanym, w papierniczej alejce marketu… Młodzi wylewają się z każdej strony, gotowi, aby znowu (w końcu?) zabłysnąć. Filmowi bohaterowie nie zawsze mają wpływ na blask, który nagle ich oślepia. Zamiast stroić się w beztroskę często muszą uzbroić się w pancerz wytrwałości, nieraz solidniejszy, niż każdy inny napotkany kruszec… Nie martw się jednak za bardzo tym, co przynosi upływający czas. Biżuteryjnych scenariuszy jest tyle, że możesz pozwolić sobie na niedojrzałą zmienność. Sroka wszak nigdy nie pozostaje w bezruchu: wierci się w kinowym fotelu, przegląda internetowe zasoby lub ostatecznie chwyta „co łaska” w odbiorniku TV. Dzisiaj będzie broszka – jutro zaręczynowy pierścionek… 😉